To trochę nie tak... szmatki były namaczane w mleczku z główek maku. To
mleczko zawiera spore ilości narkotyku i dlatego działało uspokajająco. To,
że dzieci wolniej się rozwijały i uzależniały się od narkotyku w tamtych
czasach nikogo nie interesowało - najważniejszy był spokój w chałupie...
A dziwisz się wielce???
Przy średniej ilości wielodzietnych rodzin wiejskich(nie mam przy sobie
danych, ale wychodzi pewnikiem 5,6 dzieciaków jak nie wiecej) jak kobieta
miała zapanować i ogarnąć cała gromadę.
Meżczyzna od switu do zmiechrzu na polu, ona do pomocy jedynie starsze dzieci,
albo na polu wspólnie z mężem.
Po pierwsze wyobraź sobie olbrzymią biedę, naprawdę.
Przeczytałam wiele pamiętników chłopskich końca XIX w i poczatku XX.
Wiecie co, aż sie nie chce wierzyć jak ludzie byli upodleni, co musieli robić
zeby przeżyć.Wiekszość żyła w stanie pernamentnego głodu.
Dzieci dostawały resztki ze stołu, dobrze jak matka miała pokarm(choć nie
zawsze tak było)i w związku z tym uciekali się do kontrowersyjnych metod
uspakajania dzieci lub oszukiwania po prostu ich wnętrzności.
To są przykłady gałganków z rózną zawartościa:mak,coś słodkiego- na pewno nie
cukier- bo to był luksus. Może sacharyna, nie pamiętam teraz.
Po takiej lekturze pamietników doszłam do wniosku że jesteśmy b. wytrzymałym
gatunkiem.
To na tyle
pozdr Pasik
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/